Kazek Urbańczyk
Strona Tatrzańsko-podhalańska 

Chętnie poznam Twoje uwagi, napisz pod:   kazeku@poczta.onet.pl
Powrót do strony tatrzańsko-podhalańskiej
Powrót do strony głównej
Na dół strony

Dawno, nie dzień to juz ani nie dwa,
Cas siąpawicą roków przeseł i nigdy sie nie wróci...

Stanisław Nędza-Kubiniec

Na Hali Ornak - dawniej

Przy okazji przeprowadzki odkryłem kartkę papieru, zapisaną na kolanie, we wrześniu 1968, na Hali Ornak. Myślę, że refleksje i smutek nie straciły do dziś aktualności

Hala Ornak - rezerwat ścisły. Kwitnąca łąka. Cisza i pustka. Spokój. Tylko muchy i motyle uwijają się wśród górskich kwiatów.

A jeszcze niedawno, przed niewielu laty tętniło tu życie. Paręset owiec zbyrkało dzwonkami, watra się paliła w szałasach, po których dziś ani śladu. Czasem proboszcz z Kościelisk przyjeżdżał z mszą świętą dla baców i juhasów. Przybywała wtedy i muzyka Maśniaków. Jakże pięknie grali. Do nocy, na szałasie były tańce. Tańce góralskie, ale nie takie, jakie dziś pokazują zespoły na estradach. Jeszcze góralski taniec żył swą dawną własną logiką. Śpiewy góralskie i wyskania hen daleko się niosły, aż po sąsiednie hale, skąd czasem dolatywały stłumione odpowiedzi. Barwne góralskie stroje mieniły się w słońcu zachodzącym za szczyt Ornaku, wsiąkały w powiększający się stopniowo mrok nocy i tylko jeszcze warta rzucała na nie blask.

Tak wyglądała pogodna niedziela w sierpniu 1953 na Hali Smytniej
(podobnie pamiętam Halę Ornak, ale nie mam fotografii)

Przeminęło bezpowrotnie. Rzeki turystów zalały Tatry. Radia tranzystorowe słychać, gdzie dawniej rozbrzmiewały zbyrki i wyskania. Górale, czując się jak zwierzęta w zoo, zarzucili swój strój. Owiec w Tatach było zbyt wiele, więc usunięto je wszystkie. W całości. Szałasy nie wiedzieć kiedy i czemu, rozburzono. Dziś rezerwat i kwitnące łąki. Ale czy dla tego piękna kwitnących hal trzeba było niszczyć tamto piękno? Także jedyne w świecie i niepowtarzalne. Czy na pewno było ono mniej warte?

Nie wiem.

Świat się zmienia i co było, przeminęło i nie powróci. Jakie będzie to nowe, co nadejdzie?
I żal. Że te Tatry takie małe. Że dla jednego nie znalazło się miejsce obok drugiego. Że dziś dla tłumów turystów nie starczy miejsca na szlakach. I nie ma już tu miejsca dla miłośników piękna.

Chyba, że nielegalnie zejdą ze szlaku i na dziko schronią się w ścisłym rezerwacie.

(pisałem we wrześniu 1968)