Kazek Urbańczyk - Strona grafomana Valid HTML 4.01 Strict Valid CSS!

Powrót do Szuflady grafomana
Powrót do strony głównej
Stopka strony


Cztery razy WIELKIE

Do Chin pojechaliśmy, aby nowego klienta, który nabył nasze oprogramowanie, przeszkolić w jego użytkowaniu. Instytut naukowy, który nas podejmował, mieści się w Lang Fang (mała, 3-milionowa mieścina, kilkadziesiąt kilometrów na SE od Pekinu).

Lang Fang - w centrum Lang Fang - hutong
Instytut - osiedle Instytut - zakłady

Chiny są WIELKIE, więc wszystko co chińskie również jest wielkie, a więc najlepsze. Bo to co wielkie musi zarazem być najlepsze.

Zatem najlepszym streszczeniem naszego pobytu w Chinach byłoby: 4 x WIELKIE:

 

WIELKI mur, WIELKIE żarcie, WIELKI śmietnik, WIELKI brat.

Wielki mur - Wielki Mur zbudowany został nie wiadomo po co, jakiś biurokrata ze stolicy umyślił sobie połączyć razem warowne wieże w północnych górach. Ponoć miało to stworzyć łatwą i bezpieczną komunikację pomiędzy warowniami. Patrząc na kręty szlak muru, trudno uznać ten pomysł za praktyczny. Mur w większej części popadł w ruinę, brednią jest, że widać go z kosmosu. Już z samolotu ledwo-ledwo się go można dopatrzyć. Komuniści najpierw mur niszczyli, potem Mao go nakazał zrekonstruować i to, co dziś najczęściej podziwiają turyści i goście dyplomatyczni jako zabytek dawnej wielkości Chin, to obiekt z lat pięćdziesiątych.

Na Wielkim Murze Wielki Mur

W przenośni Wielki Mur to chiński odpowiednik "żelaznej kurtyny". Izolacja Chin od świata. Mimo wszelkich zmian w tym kraju, wciąż rządzi tam reżim, który nie tylko izoluje ludność od reszty świata, ale i poszczególne regiony od siebie. Łatwiej Polakowi wyjechać do USA, niż mieszkańcowi Pekinu do Szanghaju.

W rozmowach z Chińczykami raz po raz powracał ten temat. Wszak nie tak dawno Polska była pod komuną. A teraz jest w UE! I nie mogli dość nadziwić się, że tak szybko i udanie poszły przemiany. Że mogę, tak bez żadnych formalności, z dnia na dzień, pojechać sobie do Hiszpanii, że mam w paszporcie wielokrotną wizę do USA ważną 10 lat...

Wielkie żarcie - obtowarzyszający nas Chińczycy przeraźliwie się przejadają, a i w nas pchali żarcia ponad nasze możliwości. Jedzenie w Chinach jest dobre i w obfitości. I to nie tylko w Pekinie, ale w i hutongach, w ciupcich lokalikach. Parę razy poszliśmy zjeść byle gdzie i było wyśmienicie. A wieczorem, na jednej z ulic Pekinu widzieliśmy "festiwal chińskiego fast food", gdzie można było dostać wszystko, co wg Chińczyków jadalne.

I te chińskie przysmaki to chyba to, co z całego pobytu wywarło na nas największe wrażenie. Widzieliśmy przygotowane do konsumpcji larwy jedwabników, koniki morskie, szarańcze, cykady, jakieś żuki, pierścienice i inne robale, nie mówiąc o takich zwyczajnościach, jak węże, kałamarnice, mątwy, czy żabie udka, bo to już przy tamym Europa.

Kupić i zajadać! Skorpiony? Mniam, mniam

Na zdjęciu: dziewczyna zajada się skorpionami - mniam mniam!

Wielki śmietnik - to jest to, w co zamieniają się Chiny. Polska bardzo się w ostatnich latach zaśmieciła, ale przy Chinach byłaby oazą czystości. Wydaje się, jakby na prowincji nie istniały systemy oczyszczania i odśmiecania. Worki plastikowe i ich szczątki zalegają całe hektary. Z pól pewnie usuwają je wieśniacy na miedze, ale nikt nie zdejmuje ich z gałęzi drzew i krzewów, które wczesną wiosną, zanim liście wypuszczą, wyglądają iście cudacznie.

Wielki brat - wizę służbową dostaliśmy na podstawie specjalnego dokumentu wystawionego przez przyjmujący nas Instytut, w którym zapewne ktoś podpisał, że za nas bierze odpowiedzialność. W efekcie w Lang Fang stale czuwano nad każdym naszym krokiem.

Oczy i uszy Wielkiego Brata Podczas zajęć

Zwykle do miasta szedł z nami tłumacz. Kiedyś spróbowaliśmy sami wybrać się do miasta na zakupy. Gdy wyszliśmy przez bramę, koło wartownika i stanęliśmy przy szosie, próbując złapać taksówkę, nagle przytruchtał nasz tłumacz, pytając, dokąd się wybieramy. I zaraz załatwił auto służbowe, by nas zawiozło do miasta. Kiedy chodziliśmy po rozległym (jak przystało na Chiny) domu towarowym, ni z tego ni z owego, wpadamy na kogóż? naszego tłumacza. "Ach, co za przypadek, postanowiłem zrobić parę zakupów" (nie miał jednak przy sobie żadnej torby na zakupy, czy tp.).

Na naszą prośbę, zarezerwowano nam, już po zakończeniu szkolenia dwa noclegi w Pekinie. Ale w żaden sposób nie mogliśmy się dowiedzieć, w którym hotelu. "Kierowca was odwiezie pod sam hotel". "Po co wam nazwa hotelu, czy macie jakichś znajomych w Chinach? czy zamierzacie się z kimś spotkać?" Dopiero ostatniego wieczoru w Lang Fang, tłumacz podał nam po cichu, w sekrecie, nazwę tego hotelu. I całe szczęście, bo się okazało, że kierowca wysłany z nami nie umiał do tego hotelu trafić. Musieliśmy sami hotel znaleźć na planie i go pilotować.

Pekin zwykły Pekin reprezentacyjny
Za brama Zakazanego miasta Jeden z pałaców A w tle remont

Nie znaczy to, że mam za złe Chińczykom ich gościnność, która była naprawdę wspaniała.

(C) Kazek Urbanczyk 2005.


Powrót do Szuflady grafomana
Powrót do strony głównej
Powrót na góre strony