1. Po smierci mamy Bożeny
stanęło przed nami pytanie: Nie przeprowadzimy się do Łańcuta tylko po to, by w nim mieszkać. A przez ostatnie lata coraz więcej rzeczy w nim dopraszalo się o remont. Nie ulegało wątpliwości, że jeśli dom będzie stał pusty, rychlo pójdzie w ruinę. Trzeba więc sprzedać. Pewną pociechą pozostaje, że nabyła go rodzina. Żegnamy się więc z rodzinnym domem Bożeny. Żegnamy się z ogrodem. |
Ogród był wspaniały, choć w dużym stopniu zaniedbany. Było się czym cieszyć. Tu można było palić ognisko, rozbić namiot... (por. Wakacje 1997) |
Wprawdzie stary sad mało rodził, a
pod drzewami rozrosły się maliny, |
2. Poza tym kolejne lato
upłynęło nam w Zielonkach. |
Puszkowi to dobrze.....
3. Opuszczając dom w Łańcucie
musieliśmy zdecydować, co z biblioteką po ojcu
Bożeny. Większość przewieźliśmy do Zielonek, choć i tu
nie mamy na nie miejsca. Część nawet chcielibyśmy sprzedać, ale komu dziś książki potrzebne? Kto by je kupił? |
4.
To były piękne dni... czyli wziąłem udział w...
21/22 października 2000 Który to już raz? Tradycja owych jesiennych złazów ma już parędziesiąt lat. Od jakiegoś czasu przed wyruszeniem na
Leskowiec |
Jest to dobra okazja, by zwiedzić
muzeum, Wokół dworku jest też piękny park. Potem odbywa się wieczór z pieśni i
poezji Jest wesoło ! |
A i na Leskowcu, nocą, przy ognisku Śpiewy ciągną się kilka godzin. A tego roku nieoczekiwanie pojawiła |