Kazek Urbańczyk - Strona rodzinna

Wiadomości rodzinne - styczeń-grudzień 2009:

Poprzednie wiadomości rodzinne | Następne wiadomości rodzinne | Powrót do strony rodzinnej | Powrót do strony głównej
na dół strony

I w roku 2009 wiele się działo. Ukończyłem 65 lat i przyznano mi emeryturę, mimo to nadal pracuję w CHEMKOPie i dorabiam w PAN. Także i Bożena, pracując w Muzeum Narodowym, dorabia do wcześniejszej emerytury. Przepracowała ten rok w zbiorach średniowiecznych, w Kamienicy Erazma Ciołka, ale w nowym roku spodziewa się, że wraz z Galerią Narodową wróci do Sukiennic.
Michałowi dobrze idzie na Informatyce Stosowanej na Wydziale EAIE AGH, uzyskał stypendium naukowe i rozpoczął drugi rok studiów.

1. Unikałem służbowych wyjazdów za granicę, ale i tak byłem w:

Bożena z kolei parę dni była w Berlinie

Nasz kot Magnus nie pożył długo. Opłakawszy go, sprawiliśmy sobie kolejnego kota imieniem Antonio.

2. Pożegnania

3. To były piękne dni czyli byliśmy m.in. na:

4. Rzadko ruszam się poza Kraków
Czasem próbuję swych sił przy fotografowaniu fauny

Na koniec wypada przypomnieć, że rok w rok Ksawery i Grzegorz poprawiają swe wyniki w biegach maratońskich.


następne   na górę strony

1.1   Do Monachium wpadłem jak po ogień, na naradę pan-europejskiego projektu LAGUNA (akronim od "Large Apparatus for Grand Unification and Neutrino Astrophysics") w dniach 26/27 stycznia. Dotyczyła ona mechanicznych własności skał, w miejscach kandydujących na lokalizację podziemnego laboratorium astrofizyki neutrinowej z megadetektorem.

Niestety, czas mieliśmy tak wypełniony, że było wolnej chwili, by na miasto wyskoczyć. Jedyne, co zobaczyłem, to campus Uniwersytetu Technicznego. Tu w dali budynki reaktora.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.2   W roku 2009, podobnie jak w latach 2005-7, zlecono nam nadzory nad budową kopalni otworowej sody naturalnej koło Beypazarı, w Turcji. Moja zmiana przypadła na 15 czerwca-17 sierpnia. Niewdzięczna i nerwowa to była praca. Mam nadzieję, że był to już mój ostatni raz, tem bardziej, żem emeryt i nie muszę pracować.

Parę lat temu było tu gołe wzgórze, zaczynano je niwelować. Teraz tu stoi olbrzymia fabryka sody.O rozmiarach hal fabrycznych świadczy stojący z przodu paropiętrowy budynek, w którym było m.in. moje biuro.

Wspólne zdjęcie polskiego nadzoru z tureckimi wiertaczami.

Sprawdzam, czy łatwo posługiwać się kluczem, którego na codzień używają wiertacze. Waży, drobiazg, co najmniej 25 kg.

Gdy wędrowałem uliczkami Beypazarı, fotografując to i owo, zwróciła na mnie uwagę grupka dzieci. Koniecznie chcieli, żeby także im zrobić zdjęcie!

Jedno ze wzgórz w za polem górniczym, nazwaliśmy Górą proroka. Na szczycie wewnątrz kamiennego murku, którego kształt i rozmiary kojarzą się z grobowcem, leży okrągły kamień, jakby symbolizujący czaszkę. Całość otoczona kolejnym kamiennym obmurowaniem. Nie ma domów w pobliżu, ale ktoś tu przynosi kwiaty. Może to grób jakiegoś lokalnego proroka?

A teraz historia odmienna. We wzgórzach nad sąsiednią doliną znajdują się wykute w skale pomieszczenia, które, jak się wydaje, kiedyś stanowiły klasztor. I oto stoję w absydzie dawno zapomnianej kaplicy.

W niedziele, z hotelu w Çayırhanie robiliśmy wycieczki. W dole sztuczne jezioro powstałe dzięki zaporze Sarıyar Barajı.

W skałach nad brzegami jeziora można nauczyć się sporej części lokalnej stratygrafii. A niezależnie od tego, skały są bajecznie kolorowe.

A tu już pod szczytem wzgórza nad Çayırhanem. Wapienie są tu bardzo zerodowane, a jeszcze silniej leżące pod nimi tufy.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.3   Kolejna konferencja projektu LAGUNA odbyła się w Finlandii, w Pyhäsalmi, 1-4 września. Wiązała się z wizją lokalną w kopalni cynku, miedzi i żelaza, którą Finowie proponują, jako miejsce Laboratorium Neutrinowego LAGUNA.

Wizja lokalna dotyczyła warunków na głębokości 1430 m pod powierzchnię terenu. To mój najgłębszy zjazd pod ziemię. Pobiłem swój rekord głębokościowy.

Odbywało się to nad jeziorem Pyhäjärvi. Podczas przerw w obradach można było przejść się po lesie brzegiem jeziora.

Jezioro i okolica to, jak się wydaje, topowo fiński krajobraz.

Chwilami rosił drobny deszczyk, chwilami zrywał się wiatr, na ogół było jednak pogodnie.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.4   Tego roku z kolei nasi klienci z Houston zażyczyli sobie szkolenia. Przylecieliśmy więc do Teksasu.

Poza grupą wieżowców w centrum, Houston ma zabudowę jednopiętrową lub parterową, rozwleczoną na przestrzeni wielu kilometrów. Często są to rudery. NA tym tle parterowe biura klienta prezentują się olśniewająco.

Być w Houston i nie zwiedzić Centrum Kosmicznego NASA, to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża.
Oto dawna sal kontroli lotów programu Apollo, przywrócono ją do stanu z lat 60-tych.

Tutaj oryginalny egzemplarz rakiety Saturn, która wynosiła pojazdy Apollo poza orbitę ziemską.

Robią wrażenie, swym ogromem, choćby same dysze silników pierwszego stopnia rakiety.

Prócz tego oglądaliśmy jeszcze duplikaty modułów nowo budowanej Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i ćwiczących tam kosmonautów. Moduły również robią wrażenie swymi rozmiarami - porównać z monitorami poniżej. I pomyśleć, że to wszystko wyniesiono w kosmos!

Demonstrowano nam też moduł mieszkalny stacji i różne problemy, jakie może mieć jego mieszkaniec - np. jak śpi, jak się myje, jak ćwiczy mięśnie,
na zdjęciu - jak ma przypiąć się do toalety, by w efekcie odrzutu wywołanego czynnością fizjologiczną nie rąbnął głową w sufit.

Jest też ekspozycja próbek skał z Księżyca. Każdy może, tak jak ja, własnym palcem dotknąć autentycznego kawałeczka księżyca.

Jest tu autentyczna kapsuła z projektu Gemini, wyłowiona po lądowaniu z morza.
Są liczne symulatory startu, lotu i lądowania oraz innych operacji rakietowych.
Jest też bar, w którym można spożyć pożywienie, jakie jedzą kosmonauci na orbicie.
Wszystkich atrakcji wyliczyć nie sposób.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.5   Bożena razem z koleżankami z Muzeum wyjechała do Berlina na 2 dni: 5-6 czerwca, by obejrzeć wystawę Mistrzowie flamandzcy i Rogier van der Weyden w Gemäldegalerie Staatliche Museen zu Berlin. Przy okazji zwiedziły też Bodemuseum i Pergamonmuseum. Wróciły pełne zachwytu i żalu, że wyjazd był tak krótki i brakło czasu na więcej.

Obrazy nie wymagają komentarza, mówią same za siebie swym pięknem.

Nieraz ciekawym szczegółem - np. takie dzieci i pies...

        ...     ...     ...        

        ...     ...     ...        

W nogach już czuć pierwsze zmęczenie, ale co tam.

Po cudownej wystawie w Gemäldegalerie, zbiory Bodemuseum wydają się "pospolite".

A przecież i tu są arcydzieła

        ...     ...     ...        

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.1   30 stycznia 2009, w szpitalu w Jarocinie, zmarł Józef Nowak z Wilczy, mąż kuzynki Łucji (z domu Żylanki).

Pożegnaliśmy go 5 lutego na cmentarzu w Magnuszewicach.

U bramy cmentarnej.

Nad otwartym grobem.

Józek objął gospodarstwo naszego dziadka we Wilczy. Był wzorowym rolnikiem. Nie tylko doprowadził gospodarstwo do kwitnącego stanu, ale je jeszcze powiększył. Był tytanem pracy, wymagającym od innych, ale też nie mniej od siebie. W całej rodzinie był lubiany i podziwiany. Niestety, przez moc zajęć i obowiązków widywaliśmy się w ostatnich latach znacznie rzadziej, niż byśmy tego pragnęli.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.2   W Łańcucie zmarła Teresa Kuźniar, siostra matki Bożeny. Niestety, pracując w Turcji nie mogłem być na pogrzebie.

Zdjęcie legitymacyjne z czasów młodości.

Tak wyglądała, kiedy była jeszcze w pełni sił, przed 16 laty, gdy przyszła z wnukami odwiedzić mamę Bożeny.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.3   16 czerwca 2009 zmarł Leon Urbańczyk, najmłodszy z braci ojca. I w tym przypadku, z racji pracy w Turcji, nie mogłem być na pogrzebie.

Zdjęcie z rodzinnych archiwów, z wizyty na Spalonej, obok stryja Leona - ciocia Józia i ciocia Zosia.
(Że w tle klasztor w Alwerni, nie trzeba chyba wyjaśniać)

Jako najmłodszy ze stryjów, miał też z nami najlepszy kontakt, zwłaszcza w latach 50-tych. Gdy mieszkaliśmy w Poznaniu, regularnie odwiedzaliśmy się. On m.in. wprowadzał nas w tajniki fotografii. Regularnie też przyjeżdżał do nas latem, na nasze kościeliskie wakacje. Towarzyszył naszemu poznawaniu Tatr. Obok - Z moimi rodzicami i bratem pod szczyten Giewontu, w 1950 roku.

A tu jeszcze w pełni sił, składa gratulacje Władzi z okazji święceń Pawła (2004 r.).

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.4   W październiku zmarła Maria z Lorenców Urbańczykowa, dawna żona Jurka Urbańczyka, kuzyna. Bardzo słabo ją pamiętam, bo w latach 60-tych kontakty praktycznie zostały zerwane, w dość przykrych okolicznościach. Jednak później, z okazji współpracy z psychologami z Towarzystwa Higieny Psychicznej, słyszałem o niej wiele dobrego.
Była bardzo ceniona w swym środowisku zawodowym.

Żegnaliśmy ją w strugach deszczu, na Cmentarzu Salwatorskim 17 października.

Pochowana jest w rodzinnym grobie Lorenców.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.1   Ponieważ jedną z proponowanych lokalizacji dla podziemnego laboratorium astrofizyki neutrinowej jest kopalnia Sieroszowice-Polkowice (KGHM), jedna z konferencji projektu LAGUNA odbyła się w Polsce, we Wrocławiu.

I tutaj konferencja była połączona z wizją lokalną warunków na dole.
W taki sposób się podróżuje po kopalni ok. 1000 m pod ziemią.

Jesteśmy w wielkiej komorze solnej. Pierwotnie planowaliśmy w podobnym miejscu, w soli wykonać komorę pod detektor. Jednak z uwagi na płynięcie soli, lepszy wydaje się pokład anhydrytu.

Uczestników konferencji podejmował też JM Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego. Rozmawiał także i ze mną, wyłącznie po angielsku.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.2   Po raz drugi, po dwunastu latach, Kraków w dniach 25-29 kwietnia był miejscem Zjazdu Solution Mining Research Institute (SMRI).
SMRI zrzesza firmy z całego świata, związane z projektowaniem, wykonywaniem lub użytkowaniem kawern solnych. Od 1991 roku CHEMKOP jest członkiem SMRI, a ja jego przedstawicielem.
Oprócz konferencji naukowo-technicznej odbyły się wycieczki do kopalń we Wieliczce i w Bochni. Dyrekcje obu kopalń postarały się pokazać, co mają najciekwaszego dla specjalistów od soli.

Jedną z atrakcji w kopalni Bochnia jest spływ podziemny łodzią wzdłuż sztolni zalanej solanką.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.3   Ksiądz Adam Boniecki ukończył 75 lat.
Jest on wciąż "naszym duszpasterzem" od czasów Duszpasterstwa Akademickiego św Anny, z lat 64-72, mimo różnych funkcji i urzędów jakie od tamtej pory pełnił i pełni (w ostatnich latach redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego).
Bożena reprezentowała nas oboje (znów ta Turcja!).

Wielka feta odbyła się w sobotę 25 lipca. Po Mszy św. w Niepołomickim kościele (głównym celebransem był kard. Macharski), tłum dawnych i nowszych przyjaciół ks. Adama tłoczy się na dziedzińcu zamkowym w Niepołomicach, u wejścia do piwnic.

Bowiem Staszek Kracik, długoletni burmistrz Niepołomic, a ostatnio wojewoda małopolski, załatwił na obchody jubileuszy piwnice Zamku w Niepołomicach.
Była część wokalno-artystyczna różne mowy, wiersze na cześć i pieśni w wykonaniu artystów Piwnicy pod Baranami. Były telewizje itd. itp.

Po części artystycznej, przyjaciele ustawili się, by Adamowi składać życzenia.

Kolejka do życzeń wreszcie zaczyna się kurczyć. Na tych, co już złożyli życzenia, czeka wyżerka. Można też zakupić flaszkę wina "Il redattore". Dochód na dom dla niepełnosprawnych dzieci w Niepołomicach

Adam utonął w powodzi kwiatów.

Był jeszcze rozprowadzadzy specjalny numer "Tygodnika Bonieckiego". Był wyświetlany film o ks. Adamie, quiz z wiadomości o nim i wiele, wiele innych atrakcji.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.4   Kolejny (czyli 48) Nocny Złaz na Leskowiec odbył się 24/25 października. Pogoda dopisała.

Jak zwykle złaz rozpoczął się od spotkania w Gorzeniu, przy dworku-muzeum Emila Zegadłowicza.
W kaplicy dworskiej ks. Tomasz Jelonek odprawił Mszę św. dla uczestników złazu.

Minęła 20:30. Komu w drogę, temu czas.

Przed kilku dniami spadł śnieg, teraz jego resztki giną, ale przez to powietrze pełne jest kropel mgły.
Kapie też z gałęzi drzew.

Ognisko palimy na polanie, tu nie kapie, bo i skąd.

Przy ognisku najwytrwalsi śpiewają do białego dnia.

A parę kroków od ogniska jeszcze leży śnieg.

W powrotnej drodze piękne słońce odświeża jesienne kolory górskiego lasu.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.5   Historia całkiem możliwa to nowa książka Marii Rostworowskiej.
Autorkę zanmy od lat, z czasów gdy sąsiadowaliśmy na Gontynie. Stąd zaproszenie na promocję książki.

Przedstawia ona losy Heleny Moszyńskiej w postaci pamiętnikowo-epistolarnej, czyli częściowo w formie pamiętnika, jaki mogłaby pisać główna postać.
Jego treść jest starannie dobrana na podstawie zachowanych dokumentów rodzinnych.
Przeplata to korespondencja współczesnych dziewczyn, które zapoznają się z losami Heleny.

Promocja się odbyła 3 grudnia 2009, w budynku Poczty Dworcowej. Jest to dawny pałac, w którym mieszkał prof. Moszyński z rodziną, w tym i Helena. Obok - dawny widok na pałac.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.6   Wernisaż wystawy fotograficznej Grzegorza Zygiera miał miejsce 29 grudnia 2009 w Galerii Olimpia na krakowskim Kazimierzu.
Twoone czyli "two to one", lub "z dwóch jedno" to w ostatnim okresie idea przewodnia fotografiki Grzegorza Zygiera. "Wykorzystanie błędu". W tradycyjnych aparatach, przy defekcie przewijania filmu, zdarza się, że jedno zdjęcie zachodzi na drugie. Grzegorz robi to celowo. Nakładając częściowo jedno zdjęcie na drugie, próbuje ukazać coś, czego żadne ze zdjęć, nie ukazałoby pojedynczo.

Autorowi nie łatwo wypowiadać się na temat swych fotogramów. "Niech odbiorcy sami ocenią."

A odbiorcy - jak odbiorcy. Jedni są entuzjastyczni i pełni zachwytu, ale trafiają się i sceptycy (ale to nie my).

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

4.1   Niewiele tego roku zrobiłem wycieczek ściśle turystycznych, czy choćby spacerów. Liczne służbowe i ookolicznościowe wyjazdy stały na zawadzie.

Na krótko wpadłem do Bukowiny tatrzańskiej, by podziwiać tatrzańskie lasy w zimowej szacie

Fragment szosy na Łysą Polanę.

Chwila nad polskim morzem, z okazji Sympozjum "Quo Vadis Sal" w Jelitkowie.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

4.2   Nasza fauna to trudny obiekt do fotografowania. Nie wpadnie jej do głowy, by pozować. Spacerując po okolicy trzeba być w nieustannym pogotowiu i pstrykać, co tylko podejdzie. Czasem coś niechcący się uda.

Przypuszczam, że to Pasikonik śpiewający (Tettigonia cantans). Posmakowały mu liście funkii pod naszym domem.

Przedstawicielka gatunku Pszczoła miodna (Apis mellifera) zachowała się wyjątkowo - sama mi podleciała pod obiektyw.

Ta pszczoła może nie prezentuje się tak efektownie, jak poprzednia, ale za to ile pyłku nazbierała! Koszyczki na obnóżach pełne!

Tutaj Modraszek agestis (Aricia agestis). Uwiecznienie jej nie było łatwe, choć motyli tych akurat latała moc. Raz po raz pstrykałem i pstrykałem. Tylko jedno zdjęcie jest jako tako udane.

Ach, ach, popats męzu, jaka strasna zaba!
Żaba trawna (Rana temporaria)

A tu już nie żaba a ropuszka, ściślej:
Ropucha zielona (Pseudepidalea viridis czyli Bufo viridis)
Nie ucieka - jest pewnie wdzięczna, że ją wyniosłem w trawę z restauracji, do której, nie wiedzieć jak, się zabłąkała

I na koniec predstawiciel ptasiego rodu - Drozd śpiewak (Turdus philomelos).
Lekko nastroszony, widać, że to już jesień!

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

4.3   Niestety, kotu Magnusowi nie było pisane cieszyć się długim życiem. Nie wiadomo jak, złapał wirusowe zapalenie otrzewnej, na które weterynarze nie znają rady. Powoli objął go paraliż...
Bardzo ciężko było po jego stracie, ale nie minęło pół roku i nowy kot pojawił się u nas na jego miejsce. Tym razem jest to znowu kot perski, ale typu seal colorpoint (czyli z oznakami ciemnobrązowymi).

Trzeba przyznać, że prezentuje się niesłychanie pięknie.
Czy Antonio to właściwe imię dla takiego kota? Na razie w skrócie zwiemy go Antoś, ale zamierzamy go przechrzcić na Kadafi (dla przyjaciół: Muhammar)

Ale czy będzie taki mądry, jak Puszek, jego poprzednik. Czy widać w nim oznaki inteligencji?

poprzednie   na dół strony

  na górę strony

4.3   Ksawery z Grzegorzem tym razem przyjechawszy na Cracovia Maraton, nie zabawili nawet jednego dnia.

Grzegorz zajął 113 miejsce (21 w kategorii wiekowej) z czasem 3:09:00 .

Ksawery był 550 (86 w kategorii wiekowej) z czasem 3:44:23.

Bieg ukończyło 1786 zawodników.

poprzednie   na dół strony

  na górę strony
Poprzednie wiadomści rodzinne | Następne wiadomości rodzinne | Powrót do strony rodzinnej | Powrót do strony głównej