Kazek Urbańczyk - Strona rodzinna

Wiadomości rodzinne - styczeń-grudzień 2014:

Poprzednie wiadomości rodzinne | Następne wiadomości rodzinne | Powrót do strony rodzinnej | Powrót do strony głównej
na dół strony

Z rodzinnych wydarzeń roku 2014 warto odnotować:

1. Związek małżeński zawarli:

2. Na tamtą stronę odeszła:

3. Zaś na ten świat przyszli:

4. W Łańcucie 12 kwietnia odbyło się:

5. Tylko raz wyjechałem służbowo za granicę:

6. Natomiast podróżowaliśmy prywatnie:

7. To były piękne dni czyli braliśmy udział m.in.:

8. Było głośno o:

Poza tym nadal pracuję w CHEMKOPie, od lipca na pół etatu (formalnie, bo praktycznie z uwagi na nadgodziny nie ma wielkiej różnicy, Bożena od lutego już nie pracuje i korzystając z tego zapisała się na Uniwersytet Trzeciego Wieku przy Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie,
Michał ciężko pracuje we Floboxie. Trzymamy kciuki, by dzieło, nad którym pracują, wypaliło.

Poza tym interesuję się entomologią: Tu i tam


następne   na górę strony

1. Natalia Sudoł i Paweł Fic zawarli małżeństwo 26 lipca 2014, w Rzeszowie, w kosciele śś. Rocha i Marcina.
Natalia jest wnuczką wujka Andrzeja Sobka, córką Ewy i Leszka Sudołów. Wesele odbyło się w hotelu Villa Riviera.

Nowożeńcy właśnie zajechali.

Toast młodej pary na szczęście.

W trakcie wykonywania pamiątkowych zjęć.

Podczas "poprawin" u Pani Młodej, już na luzie.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2a.   14 września 2014, po długiej i ciężkiej chorobie zmarła w Zakopanem, Bożena Body-Rybka, córka Anny z Sobków i Józefa Body.
Biolog z wykształcenia, w ostatnich latach nie pracowała zawodowo, ale prowadziła pensjonat w Bukowinie Tatrzańskiej.
Utrzymywaliśmy stale bliskie kontakty.

Pogrzeb odbył się 18 września w Bukowinie Tatrzanskiej.

W kaplicy przedpogrzebowej.

Przejście do kościoła na nabożeństwo żałobne.
Oprócz rodziny Bożenę żegnali przewodnicy tatrzańscy z muzyką góralską.

Ostatnie modlitwy przy grobie.

Jeszcze w sierpniu ubiegłego roku nie spodziewaliśmy się niczego.
W Rumunii, w drodze do Sibiu, obejrzawszy warowny kościół w Aiud, pijemy kawę pod portretem Marylin Monroe.

To też z ubiegłego sierpnia w Rumunii, podczas przejazdu przez Góry Fogaraskie.

...

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2b.   26 maja 2014 zmarła w Chrzanowie Maria Głownia, żona Ś.P. Jana Głowni, kuzyna mego ojca. Miała 97 lat!

Nabożeństwo żałobne odbyło się w kościele Matki Boskiej Ostrobramskiej w Chrzanowie.


Pogrzeb odbył się na cmentarzu w Chrzanowie 30 maja 2014

Ostatnie pożegnanie.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3a.   12 czerwca 2014 w Krakowie urodziła się Aria Płaczynta-Brudnik.

.

Aria jest trzecią córką Krystyny i Błażeja,
wnuczką Barbary i Andrzeja, prawnuczką cioci Zosi z Urbańczyków Brudnikowej.


 

3b.   28 września 2014 w Warszawie urodził się w Florian Urbańczyk.

Nasz młody bohater.
Jest synem Agnieszki (z d. Bajka) i Jakuba, wnukiem Elżbiety i Zbigniewa, prawnukiem stryja Leona Urbańczyka.

.

Ochrzczony został jako Florian Jakub w kościele pw. Św. Floriana w Poznaniu 14 grudnia 2014.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

4.   Przedstawiciele amerykańskich gałęzi rodziny Sobków odszukali nas. Przyjechali do Polski i spotkali się z nami w Łańcucie.
Odwiedzili groby Sobków na cmentarzu w Łańcucie i Albigowej.

LeeAnn Pollock - wnuczka Władysława Sobka, brata Michała, Bożeny dziadka.

Ted Sobek - wnuk Ignacego Sobka, innego z braci Michała, dziadka Bożeny.


Wspólna wieczerza w "Zamkowej" w Łańcucie, 12 kwietnia 2014.
Mamy ich e-mailowe adresy, LeeAnn ma profil na Facebooku, kontakt się nie urwie.
Sprezentowali nam przy okazji zestaw zdjęć rodzinnych. Byli rodzinnym spotkaniem bardzo wzruszeni.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

5.   Do Yangzhou w chińskiej prowincji Jiangsu przyleciałem, aby szkolić kolejnych użytkowników naszego oprogramowania. Przylecieliśmy do Szanghaju, skąd klient nas zabrał do Yangzhou, a po skończonym szkoleniu - odwiózł. W sumie 3 noce spaliśmy w Szanghaju i była sposobność zwiedzić co nieco.

Początki Yangzhou sięgaja V w. pne. Miasto nabrało znaczenia, gdy wybudowano Wielki Kanał, łączący Hangzhou z Pekinem, przecinający 5 głównych chińskich rzek. Marco Polo napisał, że był gubernatorem Yangzhou w latach 1282–1287, ale w chińskich źródłach nie udało się tego potwierdzić.
Dziś miasto jest ośrodkiem przemysłu naftowo-gazowego i wcale nie jest senną mieściną, jak podają niektóre przewodniki, mimo iż ma stosunkowo niewiele mieszkańców, jak na Chiny - 4,5 mln wliczając przedmieścia.
Obok widok z okna mojego pokoju na 10 piętrze hotelu New Century (Nowe Stulecie).

Następnego dnia po naszym przyjeździe spadł śnieg. Podobno to pierwszy śnieg od siedmiu lat (a może jedynie pierwszy od siedmiu lat śnieg w lutym? nasz gospodarz wyrażał się niejasno).

Nie było sposobności zwiedzić miejscowych zabytków. Po godzinach pracy, kasy obiektów muzealnych są nieczynne i wszystko pozamykane. Zawiózł nas nasz klient na teren starego miasta wieczorem. Mogliśmy z zewnątrz pooglądać klasztor buddyjski - oto jedna z bram na jego teren. Zobaczyliśmy (również z zewnatrz) seminarium mnichów buddyjskich.

Wieczorem zobaczyliśmy też Wielki kanał i trochę wzdłuż niego pospacerowali. Jemu miasto zawdzięczało znaczenie. Niszczone, odbudowywało się. Ale gdy podupadło w XIX w., już nie wróciło do świetności, gdyż Wielki Kanał stracił na znaczeniu komunikacyjnym, powstały koleje i szosy. Do samego Yangzhou jednak linia kolejowa dotarła dopiero 2004 roku!
Na zdjęciu barki-restauracje na Wielkim Kanale.

Do Szanghaju przylecieliśmy następnego dnia po Święcie Lampionów - kończącym obchody chińskiego Nowego Roku. Od 31 stycznia 2014 jest Rok Konia. Stąd na odświętnie udekorowanych placach i ulicach dominował koń.

W niedzielę, po kościele, poszliśmy zwiedzać Nanshi - stare miasto. Ważną jego częścią jest Ogród Yu Yuan czyli "Kosztowania przyjemności". Ogród jest zabytkowy-rekonstruwany, na typową chińską modłę, mieści w sobie, w miniaturze, wszelkie krajobrazy świata.
Była paskudna pogoda. Niebo zupełnie zaciągnięte, chwilami mżyło, chwilami kropiło. Szkoda. Jak kolorowo przy słońcu muszą wyglądać te jeziorka, mostki, pawilony, kwitnące wiśnie, młoda zieleń drzew.

To dalej ogród Yu Yuan. Takie kręte zadaszone pomosty, poprowadzone przez środek jeziora do pawilonu też są charakterystycznym elementem chińskich ogrodów.

W pobliżu Yu Yuan znajduje się Świątynia Boga Miasta (Szanghaju). Odzyskana przez taoistów w 1994 r., odrestaurowana w 2005-6, służy jako obiekt kultu. Na środku dziedzińca paleniska ofiarne. Odwiedzający świątynię, kupują pęki kadzideł, które zapalają, a resztki ich wrzucają tutaj by się dopaliły. Także arkusze papieru z tekstami modłów, po odczytaniu, zostają zapalone i tu wrzucane. Unoszący się w górę dym unosi ku niebu modlitwę. Świątynię odwiedziłem w powrotnej drodze z Yangzhou.

Podczas mej bytności odbywało się jakieś nabożeństwo w głównej hali. Taoistyczni duchowni zgromadzili się przed wielkim posągiem Quin Yuby (drugi, z trzech bogów miasta), śpiewają czy raczej melo-recytują jakieś teksty, przy akompaniamencie perkusyjnych instrumentów. Odczytują też modlitwy i je spalają

Fragment zadaszenia głównej bramy do Świątyni Boga Miasta. Widać głowy smoków, stanowiących symbol terenów Yu Yuan.

Z kolei odwiedziłem świątynię Białej Chmury. Oto główna brama tej świątyni. Funkcjonuje w tymmiejscu od 2004 roku.

Posąg w głównej hali świątyni Białej Chmury. Może przedstawia Nefrytowego Cesarza - władcę niebios i główne bóstwo taoistów? A może kogoś innego?

Kolejna świątynia taoistyczna poświęcona jest Guandiemu. Postawiono ją na dawnych murach Szanghaju i dzięki temu ten ich kawalątek przetrwał. I ona po zniszczeniach rewolucji kulturalnej jest w odnowie. Szanghajskie Stowarzyszenie Taoistyczne odzyskało ją w 2005 r.

To główniejszy ołtarz światyni poświęcony Guandiemu.

I jeszcze buddyjski klasztor żeński Chen Xiang, określany też jako klasztorem Bhikshuni, co oznacza, że jego mniszki mogą otrzymywać najwyższe święcenia buddyjskie.
Układem nie różni się od poprzednich świątyń taoistycznych. Za główną bramą dziedziniec z paleniskami ofiarnymi, za główną halą z wielkim posągiem kolejny dziedziniec (na zdjęciu) i dalej kolejne sale z posągami.

I chociaż niektóre przewodniki wybrzydzają, że wszystkie zabytki Nanshi to jedynie kiczowata atrapa miasta z epoki Ming, architektura tego klasztoru ma sporo piękna. A że nie "autentyk"? Myśmy w Warszawie też odbudowali stare miasto w formie atrapy.

A tu „uliczny punkt krawiecki” na starym mieście. Funkcjonuje mimo zimna. Od czegóż termos z herbatą? Maszyna do szycia jak z mojego dzieciństwa. Klientka, której coś tam się zaczęło pruć i prosiła o przeszycie, jest z usługi wyraźnie zadowolona.

Za to autentyczna, choć młodszej daty, jest zabudowa Bundu, czyli nabrzeża Huangpu. Pierwszy mój spacer Bundem odbyłem w mżawce.

Za to po przyjeździe z Yangzhou mogłem Bund już obejrzeć w pełnym słońcu. Nawierzchnia wału przeciwpowodziowego zwana jest promenadą zakochanych. Ale za dnia przeważają raczej pojedynczy przechodnie.


Tu widok na Bund z promu którym przejeżdża się na drugą stronę Huangpu, do dzielnicy Pudong.

Tu widok na Pudong - dzielnicę po przeciwnej stronie Huangpu. Powstała po 1990 roku, w efekce utworzenia tam specjalnej strefy ekonomicznej.
Po lewej stronie widać wieżę telewizyjną, Pearl of the Orient (Perła Wschodu). Postawiona w latach 1991-94. Ma ona 468 m i jest piątą na świecie z wież telewizyjnych, co do wysokości.
Po prawej stronie zdjęcia widać jeszcze nieukończony budynek Shanghai Central Tower. Docelowo ma mieć 632 m i w tym roku (2015) jest przewidziane jego ukończenie (zdjęcie z lutego 2014).
Tuż obok stoi budynek Shanghai World Financial Center (SWFC). Zbudowany w latach 1997-2008. Ma 492 m i dość oryginalny kształt, zwężający się ku górze. Z racji otworu u szczytu przypomina otwieracz do kapslowanych butelek.
Jeszcze ciut bardziej w lewo widać szczyt Jin Mao Tower (Wieża Złotej Prosperity). Ma „tylko” 421 m. Zbudowana na podstawie ośmiokątnej, w stylu „pagody”, jej kolejne kondygnacje są ciut węższe.

Widok z wieży telewizyjnej na ujście potoku Suzhou do Huangpu.
Przy ujściu - Pomnik Bohaterów Ludu

Fragment kolistej kładki nad skrzyżowaniem ulic Yincheng z Shiji Dadao - Aleją Stulecia.

Herbaciarnie przy bazarze Yu Yuan na starym mieście. Za stawkiem, w murze za drzewami jest wejście do ogrodu Yu Yuan.

Dla przeciwstawienia - architektura współczesna, Muzeum Szanghajskie. Budowę ukończono w 1996 r.
Mieści ekspozycję starożytnych chińskich brązów, ceramiki historycznej, rzeźby, malarstwa, kaligrafii, numizmatyki, mebli, pieczęci, wyrobów z nefrytu, sztuki mniejszości narodowych, no i wystawy czasowe.


Dla zainteresowanych, szczegółowiej opisałem swe zwiedzanie Szanghaju - TUTAJ


poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

6.1   Do Normandii zaprosił nas dawny przyjaciel z czasów studenckich, mieszkający pod Caen.

Głównym celem kulturalnym naszego pobytu (przy każdym wyjeździe zagranicznym dobrze mieć takowy) było zwiedzenie ogrodów Moneta w Giverny.
W Giverny znajduje się również Muzeum Impresjonizmu. Obejrzeliśmy tam dwie ciekawe wystawy - „Impresjonizm a Amerykanie” oraz „Wokół Moneta”. Mieliśmy okazję zobaczyć impresjonistów amerykańskich, o których nie wiemy niemal nic (może z wyjątkiem Mary Cassat). John Singer Sargent, John Leslie Breck, Childe Hassam, Thomas Wilder Dewing, William Merrit Chase, Theodore Robinson, James Abbot McNeill Whistler, Edmund C.Tarbell, John Henry Twachtman, Cecilia Beaux – zestawiani ze zbliżonymi motywami francuskich impresjonistów, głównie Moneta, też Degasa, Pisarra, Morisot. Obrazy sprowadzone z całego świata, m.in. z Chicago, Waszyngtonu, Madrytu, Londynu.

Muzeum znajduje się również na terenie ogrodu, podzielonego żywopłotami na różnobarwne kwietniki – tu dominuje fiolet na tle jasnoniebieskim

Taką uliczkę mijamy po drodze z Muzeum do ogrodów Moneta.

Claude Monet zamieszkał tam w 1883 r. Przy swoim domu Monet założył wielki ogród, w którego urządzenie wpakował wszystkie pieniądze, jakie miał i który inspirował liczne jego obrazy. Dzięki ofiarności wielbicieli Moneta przywrócono ogrodow jego dawny wygląd, odnowiono również dom Moneta i jego wyposażenie. Od września 1980 r. dom i ogród są otwarte dla zwiedzających od wiosny do jesieni.
Obok - gaj bambusowy w Dolnym Ogrodzie.

Staw, stworzony przez Moneta w dolnym ogrodzie. Na zdjęciach widać, jak kolorowe są jego brzegi. W pełnym rozkwicie są azalie, głogi, tawuły i wiele kwiatów. W głębi, w dali widać fragment górnego ogrodu Moneta, zwanego Clos Normand.

Tu pełna perspektywa na całą długość stawu - na grzybienie na nim, na mostek japoński w kwitnących wisteriach, bambusy po lewej, wierzby płaczące po prawej.

Kolej na Clos Normand. Łan mieszanych tulipanów różowych i czerwonych, podszytych niezapominajkami. Ta kompozycja w ostatnich latach zaczyna być naśladowana, chyba nawet i w Krakowie.

Monet nie chciał mieć uporządkowanych, wyrównanych klombów. Wolał, gdy kwiaty mu rosły jakby dziko. Irysy, tulipany, cebulice, przetaczniki i wiele innych kwiatów tu i tam tworzą kępy, jakby naturalne bukiety.


Dla zainteresowanych, więcej szczegłów o ogrodach w Giverny - TUTAJ


Oprócz ogrodów Moneta obejrzeliśmy także inne parki i ogrody. Tu fragment parku w Caen na La Colline aux Oiseaux (Wzgórze Ptaków). Charakterystyczny jest trawnik pełen stokrotek.

Inny fragment parki na La Colline aux Oiseaux.

I już ostatni raz park na La Colline aux Oiseaux.
Z uwagi na piękne derenie pagodowe.

Kościół św. Piotra w Caen z bramy w muzach zamkowych.
Kościół gotycki budowano od XIII do XVI w. Podczas bombardowań Caen w 1944 kosciół ucierpiał, złaszcza wieża i rozeta. Starannie je odrestaurowano.

Fosa i mury twierdzy zamku Wilhelma Zdobywcy w Caen.

Również odbudowane stare miasto tętni dziś życiem. Jest tam wiele naleśnikarni serwujących "crêpe" - lokalny rodzaj naleśnika, stąd noszących szyld "Crêperie". I my, jak każe obyczaj, zjedliśmy w jednej z crêperie naleśniki. Najpierw na słono, z jajkiem i jakimś serem, potem na słodko, z konfiturą.

Zwiedziliśmy też cudowny zamek w Fontaine-Henry. Jest od czasów Wilhelma Zdobywcy dziedziczony w prostej linii.

Najstarszą, do dziś zachowaną częścią zamku są piwnice. Ocalały podczas Wojny 100-letniej. Piękne sklepienie krzyżowo-żebrowe. Na ścianie plansza informująca, jak to Hubert, przodek właścicieli Fontaine-Henry, razem z synami, pomógł Wilhelmowi wymknąć się z zasadzki i bezpiecznie dotrzeć do Falaise (1047 r.). Od niego zaczyna się wielkość rodu.

Zamek był po Wojnie 100-letniej odbudowany, potem rozbudowywany i przebudowywany. Harmonijnie łączy różne style architektoniczne.

Tu widać zdobienia na renesansowej części zamku.

Oprowadzał nas po zamku sam właściciel - Pierre Apolinaire Oilliamson, markiz Fontaine-Henry.

A oto szczątki innego zabytku z wioski Fontaine-Henry, przy rue des Carrias. Nie bardzo jesteśmy w stanie dociec, co tu się znajdowało. W każdym razie strop już dawno temu się zawalił, stoją ściany, wzniesione na naturalnym skalnym fundamencie.


Dla zainteresowanych, więcej szczegłów o zamku Fontaine-Henry - TUTAJ


Zamek w Creully, zbudowany w XI-XII w. W XIV w., podczas wojny stuletniej wzmocniono jego fortyfikacje (tour carrée), w XV w. tour de guet. W 1461 Ludwik XI kazał zniszczyć zamek, ale w 1471 nakazał rekonstrukcję, po przyjęciu, jakiego tam doznał. Z XVI/XVII w. pochodzi most zwodzony i donjon. W zamku kwaterował w 1944 marszałek Montgomery (po 6.VI) i przyjmował króla Jerzego VI i Churchilla 12 czerwca 1944. Dziś użytkowany jest przez gminę.

Creully, wnętrze kościoła św. Marcina z XII w.

Nadmorska miejscowość Saint-Aubin. Tutaj, w restauracji Le Crabe Vert, jedliśmy omółki w śmietanie z cebulą i czosnkiem, z frytkami.

A tutaj fragment romańsko-gotyckiej bazyliki Notre Dame w Douvres-la-Délivrande.

Falaise, zamek, miejsce, gdzie narodził się Wilhelm Zdobywca. Z ogromnego rozległego zamku pozostała ruina, ale dobrze zakonserwowana. Ciekawa i ucząca jest ekspozycja w ocalałych wnętrzach. Duchy zmarłych władców i książąt opowiadają swoje dzieje (rzutowane na ściany z projektorów). odpowiednio orientując tablet, można na nim zobaczyć, jak dane pomieszczenie wyglądało w czasach świetności. Można też posłuchać pieśni skomponowanych przez Ryszarda Lwie Serce (czy uczono nas w szkole, że był on również kompozytorem?!)

Most nad fosą i mury zamku w Falaise.

Widok na katedrę NMP w Rouen. Cudna, ale nie mogliśmy do niej wejść, bo akurat było 1 maja i wszystko w Rouen, łącznie z kafejkami, było nieczynne. Miasto było, jak wymarłe. No prawie, bo kręcili się po nim zdezorientowani turyści.

Można zachwycić się katedrą w Rouen. Ileż to Monet jej się namalował!

I jeszcze romańsko-gotycki kościół NMP w Les Andelys. A jaki przed nim kwietnik!

I tutaj kościół Najświętszej Marii Panny w Les Andelys.

Zrobiliśmy też wypad do Bretonii. Najpierw w Cancale taką uliczką schodziliśmy na nabrzeże.

Gdzie mieliśmy możność kupić świeże ostrygi i je zjeść.

Potem byliśmy Rothéneuf. Pewien mnich, pustelnik L'Abbé Fouré w 1894-1907, spacerując po skałach stromo opadających ku morzu, stwierdził, że ich kształty kojarzą się to z jakąś głowią, to z jakimś zwierzęciem i zabawiajac się rzeźbieniem, powydobywał te kształty ze skał.
Dziś te „Rochers sculptés” (rzeźbione skały) stanowią atrakcję turystyczna.
Podziwiamy je, bo to faktycznie osobliwość lokalna. Poza tym jest tu piękne, skaliste, urwiste wybrzeże.

          Porównanie dwóch profili.

Na koniec jesteśmy w Saint-Malo na wspaniałych murach okalających najstarszą część miasta.
Jest tu cudownie!

Mewa dopomina się jedzenia. Przywykła, że turyści, co tu chodzą, karmią ją.

Z Saint-Malo, podczas odpływu, można przejść pieszo na wyspę Île du Grand Bé, gdzie pochowany jest Chateaubriand.

Spacer rodzinny po plaży podczas odpływu.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

6.2   Bożena wyjechała nad jezioro Bodeńskie z wycieczką Uniwersytetu Trzeciego Wieku Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Oglądali parki, ogrody, gospodarstwa rolnicze, uprawy kwiatów, arboreta, ale też wiele zabytków.

Zwiedzili m.in. zespół klasztorny opactwa w Salem. Na zdjęciu Bernhardusgang czyli Korytarz Bernhardusa.

Sala cesarska w zamku-klasztorze w Salem.

I jeszcze jakaś sala w Salem.

A to jedno z drzew parku dawnego opactwa.

Widok Meersburga.

Widok na jezioro Bodeńskie z wyspy Mainau.

W arboretum na wyspie Mainau.

W motylarni na wyspie Mainau.

Rzut oka na Alpy Szwajcarskie po drugiej stronie jeziora.

Widok Lindau z wieżą Mangturm.

Zabytkowy ratusz w Lindau.

Wejście do portu w Lindau.

Peterskirche czyli Kościół św. Piotra w Lindau, fundowany ok. 1000 r.

Wnętrze kościoła św. Piotra w Lindau z XV-wiecznymi freskami.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

6.3   Wycieczkę do Rumunii zorganizował Krakowski Klub Tygodnika Powszechnego, jako prezent dla ks. Adama Bonieckiego na jego 80 urodziny. Udział wzięło też kilka osób z innych Klubów TP.

"Wesoły cmentarz" w Săpânţa. W 1935 roku miejscowy ludowy rzeźbiarz, Ioan Stan Patraş, wyrzeźbił nietypowy drewniany nagrobek, na którym pod podobizną zmarłego umieścił żartobliwe, rymowane epitafium. Grób i nagrobek wzbudziły powszechną uwagę i znalazło się więcej chętnych do upamiętnienia w powyższy sposób. I tak, stopniowo, cały cmentarz pokrył się oryginalnymi rzeźbionymi w drewnie, malowanymi nagrobkami. I, z racji tych nagrobków, cmantarz i wieś stały się znane w całym świecie.

Człowiek tu pochowany źle skończył, bo nie stronił od cujki - lokalnej śliwowicy (rum. ţuică). Gdy niesie flachę do ust, łapie go za nogę czarny szkielet. Epitafium m.in. ostrzega, że cujka to trucizna.

Dolina Izy w Marmaroszu słynie z drewnianych zabytkowych cerkiewek. zbudowano je po 1717 roku, kiedy zagon tatarski spustoszył te okolice.
Tu cerkiew w Rozavlea. Jest w trakcie konserwacji.

Freski w cerkiewce w Rozavlea namalował Ion Plohoda z Dragomireşti w r. 1720, wkrótce po ukończeniu odbudowy cerkiewki. Tutaj Chrystus Zmartwychwstały ukazuje się św. Marii Magdalenie, niżej anioł oznajmia niewiastom galilejskim, że nie ma w grobie Jezusa, bo powstał z martwych. Po prawej Jezus uzdrawia paralityka, wyżej sadzawka Betsaidy, anioł porusza wodę dając jej uzdrawiające własności. a uzdrowiony przez Jezusa niesie swoje łoże.

Tu drewniana cerkiew w Ieud, wpisana na listę dziedzictwa kulturalnego UNESCO. Jest to najstarsza z marmaroskich cerkiewek, jedyna ocalała ze wspomnianego tatarskiego najazdu w 1717 r.

Oto fragment malowideł na ścianie babińca (narthex) cerkwi w Ieud – trzej patriarchowie: w środku Abraham, po lewej Izaak, po prawej Jakub. Jak widać, zbawieni trafili nie tylko na łono Abrahama, ale Izaak i Jakub też otrzymali swój "przydział" zbawionych.

Nie tylko drewniane cerkwie w Marmaroszu godne są uwagi. Jest tam sporo zabytkowej zabudowy drewnianej, ciekawie zdobionej. Obok brama do jednego z obejść w Bogdan Vodǎ.

A tu inne bogato zdobione bramy. Gospodarstwo po prawej wydaje się opuszczone. Porównać stan gontów nad prawą i nad lewą bramą.


Dla zainteresowanych, więcej szczegłów o drewnianym Marmaroszu - TUTAJ


Przełęcz Prislop między dolinami Wyszowa i Bystrzycy, czyli między Marmaroszem a Bukowiną. Mnich z cerkwi na przełęczy kosi trawę.

Monastyr i cerkiew w Voroneţu ufundował hospodar Mołdawski Stefan Wielki (1457-1504). Tradycja mówi, że ufundował on ponad 40 cerkwi, tyle, ile stoczył bitew. W XVI w. również zewnętrzne ściany cerkwi zostały pokryto malowidłami. Cerkiew w Voroneţu wpisana jest na listę UNESO.
Zdjęcie przedstawia ją od strony absydy.


Tu narożnik południowo-zachodni cerkwi. Na zachodniej ścianie (po lewej) Sąd Ostateczny. Na południowej ścianie – żywot św. Mikołaja oraz św. Jana Nowego (Suczawskiego), po prawej drzewo Jessego (przodkowie Jezusa Chrystusa).

Tu cerkiew w Humorze, również wpisana na listę UNESCO. Na zewnątrz absydy wymalowana jest hierarchia niebieska, szkoda, że na zdjęciu ledwie co widać.

Obok fragment fresków ilustrujących Akatyst: Ikos 5 i Kondakion 6 (hołd magów i ich powrót do Babilonu).

Monastyr św. Jana Nowego w Suczawie. Zewnętrzne freski marnie się zachowały.

Znacznie lepiej zachowały się freski wewnątrz. Tu fragment fresków w przedsionku. U góry fragment sceny obmywania nóg apostołom, niżej różni święci.

Ruiny Zamku Tronowego w Suczawie. Trwają prace zabezpieczjące.


Dla zainteresowanych, więcej szczegłów o malowanych cerkwiach Bukowiny - TUTAJ


Z Bukowiny przejechaliśmy do Tulczy, skąd odbyliśmy rejs statkiem po delcie Dunaju. Deltę w dużej części porasta las.

Bagna często zatapiane porasta trzcina.


Dla zainteresowanych, więcej szczegłów o delcie Dunaju - TUTAJ


Zdjęcie na tle pałacu Hohenzolernów w Sinaia.

Pałac Peleş w Sinaia zbudowany został pod koniec XIX w. gdy Karol I z Hohenzolernów został królem Rumunii. Aby król miał pałac jak królowi przystoi.

Jakże urocze są lwy pod pałacem Peleş. Oto jednen z nich, na dowód.

Monaster w Sinaia, wejście do starego kościoła.

Freski wewnątrz monasteru w Sinaia.

Pejzaż z Sinaia z mnichem w tle.

Zamek Bran przedstawiałem w ubiegłym roku. Znany i reklamowany jako zamek Draculi, mimo że historyczny Dracula - Vlad Palovnik nigdy w nim nie był. Zamek był zato siedzibą rumuńskiej królowej Marii, żony Ferdynanda I.

W zamku Bran.

Sighişoara, na górnym mieście.

W Cluj-Napoca, na tle pomnika Macieja Korwina.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

6.4   Do Wiednia zrobiliśmy weekendowy wypad, aby zobaczyć wystawę Velazqueza w Kunsthistorisches Museum. Zachwyciła nas, a że będzie jeszcze czynna do połowy lutego, gdyby ktoś z Was miał sposobność, to zachęcamy, naprawdę warto.
Przy okazji obejrzeliśmy w Albertinie wystawę Miró. Też ciekawa, ale inaczej. Przez cały czas naszej wizyty Wiedeń był zapłakany deszczem, nie zrobiliśmy żadnych zdjęć godnych zaprezentowania.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

7.1   25 lipca 2014 Ks. Adam Boniecki obchodził 80 urodziny. Prócz tego w 2014 roku obchodził 50-lecie pierwszej publikacji na łamach Tygodnika Powszechnego, 40-lecie wydania pierwszej książki, 35-lecie objęcia stanowiska redaktora naczelnego polskiej edycji L’Osservatore Romano i 15-lecie objęcia stanowiska redaktora naczelnego Tygodnika Powszechnego.
Uroczystość jubileuszowa odbyła się w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Proszę Państwa, 25 lipca 1934 roku zaczął się w Polsce Adam Boniecki — obwieściła Joanna Szczepkowska
Ks. prof. Michał Heller żartobliwie wyłożył „zasadę antropiczną, jak Pan Bóg stworzył Adama”, a kolejni goście, w tym znakomici krakowscy i warszawscy aktorzy, przypominali ważniejsze wydarzenia z życia kapłana.
Skończyć 80 lat to nie jest żadna zasługa, ale to jest świetna okazja, żeby być razem i świętować — powiedział jubilat.


TUTAJ można na YouTube zapoznać się z przebiegiem uroczystości. Polecam!


poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

7.2   W październiku odbył się w Krakowie II zjazd Klubów Tygodnika Powszechnego.
Byliśmy z Bożeną jego współorganizatorami, bo z końcem lata zgodziliśmy się objąć obowiązki koordynatorów krakowskiego Klubu TP

Otwieram debatę nt. "Chrześcijaństwo nie musi być ponure, gdzie nasza chrześcijańska radość?".
Fot. Adam Walanus

W trakcie debaty.
Fot. Adam Walanus


Tu relacja ze Zjazdu i fragmenty debaty Można też odsłuchać całość dyskusji i spotkania z Redakcją TP


poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

8.   Grzegorz Urbańczyk tryumfuje w Wings for Life World Run.
Wings for Life World Run został w 2014 roku zorganizowany aby wesprzeć badania nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego. Wyścig odbył się naraz w 34 krajach na świecie, na 34 trasach o różnym przebiegu, profilu, w 13 strefach czasowych.
Dobiegu zgłosiło się ponad 35 000 uczestników ze 136 krajów.

Wśród biegaczy, którzy 4 maja o godz.12 wystartowali w Poznaniu (tu odbywała się polska edycja biegu), był Grzegorz Urbańczyk, syn Ksawerego Urbańczyka (o ich startach w biegach maratońskich pisałem w ubiegłych latach).

Bieg polega na tym, że w pół godziny po starcie, w ślad za biegaczami rusza samochód-meta. Początkowo jedzie 15 km/h i stopniowo przyspiesza. Zawodnik wyprzedzony przez samochód kończy bieg. Zwycieża ostatni dogoniony, który przebiegł najdłuższy dystans.
Grzegorz wybierając się na bieg, liczył, że przebiegnie z jakie 10 km. Rzeczywistość zmieniła te kalulacje.

Ostatecznie przebiegł 49 km i 80 m nim dogonił go samochód-meta. Biegł przez 3 godziny 33 minuty i 5 sekund. Był najlepszy w Polsce, a 23 na świecie (Etiopczyk Lemawork Ketema dał rady przebiec 78,58 km!).
Choć wyniki tylko częściowo są porównywalne. Różny przebieg tras, różne pogody itd.
Wszyscy gratulujemy Grzegorzowi, dzięki któremu nazwisko Urbańczyk było głośne w całej Polsce.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

9.   Tu i tam. Moja znajomość motyli pogłębia się.

Wyraźnie chciał zaprzyjaźnić się ze mną Modraszek ikar Polyommatus icarus, co ciekawe samiec!

Z kolei ten Skalnik semele Hipparchia semele uznał, że najbezpieczniej odpocząć na mojej nogawce.

Natomiast ten Przestrojnik jurtina Maniola jurtina (też samiec zresztą) zdecydowanie woli kwiaty.

Dzięcioł co prawda owadem nie jest, ale też fruwać umie.

poprzednie   na dół strony

Darmowy licznik wejść
  na górę strony
Poprzednie wiadomości rodzinne | Następne wiadomości rodzinne | Powrót do strony rodzinnej | Powrót do strony głównej