Kazek Urbańczyk
Strona Zespołu po-synodalnego

Apostolstwo zorganizowane

Materiały dyskusyjne - kwiecień 2001

Temat poprzedni     Spis treści     Temat następny
Powrót do strony katolickiej   Powrót do strony głównej
Chętnie poznam Twoje uwagi, napisz pod:   kazeku@poczta.onet.pl

Widzieć

Góra strony       Ocenić       Działać       Stopka strony

1. Tradycyjne obowiązki proboszcza, to zapewnić, by były msze św. odprawiane w parafii, by były dzieci chrzczone, by odbywały się przygotowania do I komunii św., sakramentu bierzmowania, małżeństwa, by był ksiądz przy ślubach i na pogrzebach. Zorganizować rekolekcje, choćby raz do roku i co 10 lat misje.

2. Możliwości przekazu wiary w parafii nie są wielkie. Wyjąwszy przygotowanie do sakramentów, księża parafialni mają do dyspozycji jedynie homilie czy kazania. Ileż minut takie kazanie może trwać? 10 minut, maksimum 30. Przy czym w tym ostatnim przypadku ilu obecnych nie wyłączy się ze słuchania w trakcie kazania, ale będzie aktywnie słuchać do końca? Ilu coś z homilii czy kazania zapamięta na dłużej?

3. Niewiele więc wierni słyszą na tematy religijne i do niewielu dociera lektura religijna, czy prasa. Dla licznych wierzących rzeczywistość nadprzyrodzona pozostaje jakąś nierealną abstrakcją i mimo, że się deklarują jako wierzący, nadzieje swe umieszczają raczej tu, na tym świecie.
Jedynie ci, którzy sami aktywniej angażują się w działalność kościelną, w pracę sekcji charytatywnej, żywego różańca i innych grup, przy każdej okazji są dokształcani. Jeszcze w większym stopniu dotyczy to wiernych zaangażowanych w ruchach religijnych. Zwłaszcza tam jest częsta lektura Pisma św. i jego objaśnianie.

4. Nasza pobożność na nowo staje się "eschatologiczna", tzn. do kościoła uczęszczają głównie dzieci i starcy, brak "środka". Dawni oazowcy ukończywszy 20 lat gdzieś znikają z życia Kościoła Czy jednak w Kościele widać dla nich pole do działania?
Księża nie są przygotowani do współpracy ze świeckimi, z kolei z braku tej współpracy są przeciążeni, i to w czasach, gdy wierni stawiają kapłanom wysokie wymagania.

5. Misje parafialne powinny teoretycznie tak być zorganizowane, by dotarły do słabych w wierze, wątpiących i nieochrzczonych. W praktyce jednak dominujący model misji jest odmienny. W związku z powszechnością ludzi wierzących, oni, wierzący stali się adresatami, których misjonarz pouczał, jak żyć wiarą. Taki sposób sprawdzał się do końca lat siedemdziesiątych.
Teraz jednak doszło do znacznie ostrzejszej polaryzacji. Liczna jest grupa ludzi wykazujących niemal całkowitą ignorancję w sprawach wiary. Dla nich (zakładając, że pojawią się na misjach) konieczne jest głoszenie ewangelii od podstaw, od kerygmatu. Ale do takiego prowadzenia misji trzeba w odmienny sposób przygotować duszpasterzy.

6. Nie bardzo jednak wiadomo jak przygotować misje w parafii, by zainteresowali się nimi ci najsłabsi w wierze, ani jak prowadzić je, jak głosić nauki, by do nich dotarły.
Tu i tam są pewne próby starannego rozeznania potrzeb "misyjnych", są one jednak kosztowne, a zdają się nie przynosić oczekiwanego owocu.

6. Bywa, że przy ostatecznej realizacji jakiegoś elementu, zapomina się, czemu on miał służyć i nie następuje ostateczny efekt. Np. koncert, który miał odbyć się na wolnym powietrzu, na pozakościelnym terenie i miał ściągnąć tych, którzy nie przyjdą do kościoła, przenosi się w ostatniej chwili do kaplicy, "bo gdyby deszcz padał, mogły by zamoknąć instrumenty", w efekcie poza grupką młodzieży oazowej nikt na koncercie się nie pojawia.

7. Wciąż podczas rekolekcji i misji dominują "nauki stanowe", które są adresowane do wszystkich, a więc do nikogo. Wierni zaangażowani np. w ruchy kościelne, nie dowiadują się niczego nowego, do ludzi obojętnych religijnie nie dociera nic (jeszcze jeden bełkot klechy, co nie ma pojęcia o życiu).

8. Księży, którzy umieliby dobrze poprowadzić "misje" nie ma tak wielu. I z reguły ich kontakt z parafią ogranicza się do krótkiego terminu misji. A misje trwają tydzień, dwa i po misjach. I zapał ożywiony podczas misji pomału przemija. Misjonarz daleko, miejscowi księża nie mają głowy, nie mają czasu, bywa też że ochoty na kontynuowanie inicjatyw zasianych przez misjonarza.

Ocenić

Pominięto ten punkt, gdyż omawiane kwestie dotyczą kwestii raczej organizacyjnej natury

Działać

Góra strony       Widzieć       Ocenić       Stopka strony

1. Dziś bez udziału świeckich nie da się już ewangelizować.
Przyszłość Kościoła naszym zdaniem związana jest z istnieniem wspólnot i grup o różnych charyzmatach. Wspólnot, które formują ludzi. Dlatego wspólnot, bo człowiek został stworzony jako istota społeczna, dlatego, że wspólnota to w jakimś sensie odbicie Boga, który jest unią osób.
We wspólnocie następuje umocnienie poglądów. We wspólnocie ujawnia się prawda życia. Tu uzupełnia się formacja wyniesiona z domu, tu człowiek się "ociosuje".

2. W dużych miastach są kościoły, w których podczas Wielkiego Postu są rekolekcje dla wątpiących, czy poszukujących. Tego typu inicjatywy nie powinny ograniczać się do dużych miast.
W ramach misji i rekolekcji warto by spróbować, zamiast nauk stanowych lub oprócz nich, głoszenia nauk dla ludzi o różnych poziomach pobożności i wiedzy religijnej. Jakie jednak tu stosować kryteria? Kto ma wiernym przypisać daną kategorię? Podział tradycyjny miał tę zaletę, że był oczywisty.

3. Jest potrzeba wypracowania nowego modelu (lub modeli) misji parafialnych. Przydałoby się jakieś centrum gromadzące informacje o różnych poszukiwaniach takiego modelu, o próbach i wynikającym stąd doświadczeniu. Obecnie nie wiadomo, czy próby zmierzają w jakimkolwiek konkretnym kierunku.

4. Bardzo pożądane by było, by misje w parafii trwały dłużej i by misjonarz utrzymywał jeszcze potem jakiś czas kontakt z parafią, w której prowadził misje, aż grupy i wspólnoty powstałe z jego inspiracji okrzepną. Kontakt może być listowny, mogą być krótkie odwiedziny misjonarza w parafii, lub delegatów wiernych u misjonarza, dobre byłyby też kontakty tych grup i wspólnot z analogicznymi grupami i wspólnotami, działającymi w macierzystej parafii misjonarza już dłuższy czas. Członkowie takich wspólnot mogli by razem z misjonarzem jechać na misje w charakterze animatorów czy instruktorów.

5. Do kościoła uczęszczają głównie dzieci i starzy. Na pewno te dzieci stanowią przyszłość Kościoła, nie znaczy to jednak, że owych starych można zaniedbywać. Często to właśnie oni zastępują rodziców przy religijnej edukacji dzieci. Podczas liturgii to oni najaktywniej włączają się w odpowiadanie celebransowi i w śpiewy.
Prócz tego, z racji wieku ich częściej dotyka cierpienie. Są już oni tuż przed "przejściem na drugą stronę" i też w tym mogą potrzebować pomocy. Człowiek, który tak wiele lat przeżył w wierności Bogu, to nieoceniony skarb. A to bogactwo starości bywa dziś w świecie lekceważone.

6. Chesterton zaczerpnął pomysł księdza Browna z życia. Kiedyś, niespodziewanie, odkrył, że jego przyjaciel, ksiądz spowiadający przestępców posiadał znajomość ich życia, środowiska i ich spraw - większą niż oni sami. Można by oczekiwać, że rekolekcjoniści też mogli by wykazać się znajomością spraw ludzi, do których mówią. Ale rzadko tak bywa.
Do zmienionej sytuacji trzeba wychować od nowa pokolenia księży. Dawniej nikt tego nie uczył. Formowano w paternalizmie. Teraz potrzeba nowej formacji duszpasterzy.
Trzeba również pilnie stworzyć model działanie stałych diakonów i powinni się oni jak najszybciej pojawić.

7. Trzeba również rozszerzyć poradnictwo rodzinne. Obecnie zajmuje się ono niemal wyłącznie sprawami naturalnego planowania rodziny. A jest wiele innych problemów rodzinnych. I tu bardzo się może przydać oddziaływanie misjonarza.
Nie ma młodej pary, która biorąc ślub, nie marzy o pięknej szczęśliwej rodzinie. A potem marzenie się sypie. Czy nie zabrakło im w którymś momencie pomocy ze strony Kościoła? Tam, gdzie zdarzyło się ksiądz pomógł "rodzinom oziębłym" rozwiązać problemy i rodziny owe ożyły, i zarazem nabrały do księdza zaufania.
Tą drogą powinno w pierwszym rzędzie przebiegać przeciwstawianie się demoralizacji "życia w rodzinie", przez uświadamianie młodym małżeństwom zagrożeń i przede wszystkim przez pomoc w rozwiązaniu problemów.

8. Wciąż aktualne jest pytanie, jak trafić do tych, co nie przychodzą do kościoła. Tu właśnie mogą pomóc świeccy ze wspólnot, rozglądając się po swym środowisku np. zawodowym.
Należy też wciąż szukać nowych, niekonwencjonalnych metod. Może np. parafialne kawiarnie internetowe?

Góra strony    Widzieć       Ocenić       Działać

Por. również teksty:
Posłannictwo chrześcijan w życiu społeczno-politycznym
Społeczny wymiar pojednania